Często, kiedy rozmowa schodzi na temat hobby, znajomi mnie pytają: „Jak ty jesteś w stanie siedzieć tyle godzin przy szachownicy gapiąc się w te figury?”.
Przychodzi mi wtedy mnóstwo na myśl mnóstwo argumentów, którymi mogę odpowiedzieć.
Postanowiłem wybrać pięć najważniejszych i podzielić się nimi ze wszystkimi, którzy czytają mojego bloga.
1.Podróże
W czasie ostatnich wakacji byłem „w trasie” ponad miesiąc. Udało mi się odwiedzić kilka polskich miast (Rewal, Ustroń, Jastrzębie-Zdrój, Iwonicz-Zdrój), a także kilka zagranicznych (Cieszyn,Orlova). Gdyby nie szachy to nie miałbym okazji do odwiedzania tych miejsc. A to tylko w jedne wakacje!
Podczas mojej całej „kariery” zwiedziłem dużą część Polski, ale też kilka innych państw! A moja przygoda z szachami potrwa jeszcze wiele lat, w ciągu których, mam nadzieję, uda mi się kontynuować swoje podróże.
Kiedy w rozmowach z „nieszachistami” chwalę się ilością moich wyjazdów to wszyscy patrzą na mnie jak na wariata. Dlaczego?
Bo dla większości z nich turniej szachowy to siedzenie od rana do wieczora w ciszy przy szachownicy. Natomiast rzeczywistość jest zgoła inna!
Turnieje to nie tylko ślęczenie przy desce, co nawiasem mówiąc też jest niezwykle przyjemne, ale także zwiedzanie ciekawych miejsc, poznawanie innych kultur oraz oczywiście poznawanie nowych, interesujących ludzi.
Pamętajmy, że podróże kształcą!
W czasie swoich wyjazdów wiele razy musiałem mierzyć się z problemami, typu: ostatni bus mi uciekł, jestem w obcym mieście i muszę jakoś wybrnąć z sytuacji.
Oczywiście wtedy nie było mi do śmiechu, ale z perspektywy czasu wiem, że właśnie takie przygody nauczyły mnie pewnego typu zaradności życiowej.
Kontakt z ludźmi z zagranicy to także nauka języków. Nie oszukujmy się, trzy lekcje angielskiego w tygodniu, gdzie uczeń wypowiada się maksymalnie przez 10 minut (jeżeli akurat jego nauczyciel weźmie do odpowiedzi) nie nauczą swobodnego prowadzenia rozmowy w języku obcym.
Ja sam nie jestem poliglotą, ale dzięki odbytej praktyce nie obawiam się ustnej matury z angielskiego!
2.Brak nudy
Ten punkt tyczy się chyba każdej pasji, ponieważ jeżeli coś kochamy to poświęcamy na to każdą wolną chwilę.
Ja jestem dosyć pracowitym człowiekiem, w tym roku szkolnym sporo czasu zajmują mi przygotowania do matury jednak zawsze udaje mi się znaleźć czas na szachy.
Brak nudy jest też mocno powiązany z punktem pierwszym, ponieważ wakacje/ferie zawsze wiążą się dla mnie z wyjazdami na turnieje, a dzięki temu na nudzenie się nie mam po prostu czasu 🙂
3.Nauka
Na ten temat powiedziałem już trochę w punkcie pierwszym, ale poza zaradnością życiową, nauką języków jest też wiele innych dziedzin, które szachy rozwijają.
Radzenie sobie ze stresem.
Kiedy w grę wchodzą nagrody lub awans do Mistrzostw Polski to pojawia się stres. Można by powiedzieć, że jest to minus szachów, ja jednak uważam to za ogromny plus, ponieważ dzięki temu, że regularnie znajduję się w stresowych sytuacjach to automatycznie sobie wyrabiam mechanizm zwalczania stresu.
Kiedy byłem jeszcze w gimnazjum to na jednym ze zgrupowań Kadry Juniorów Województwa Lubelskiego pojawili się studenci w poszukiwaniu królików doświadczalnych. Okazało się, że panowie chcą przeprowadzić badania na temat presji w sporcie.
Jako odważny gimnazjalista zgłosiłem się na ochotnika 🙂
Zostały mi przyczepione różne urządzenia (nie znam się, ale chodziło o mierzenie pulsu itp.). Potem na ekranie laptopa pokazano mi dwa słupki (zielony i czerwony), im bardziej się stresowałem tym wyższy był czerwony, im mniej – zielony.
Potem grałem partie blitza (z tego co pamiętam z Marcinem Molendą, ale mogę się mylić). Studenci zauważyli, że nerwowo ruszam nogą, poradzili mi, abym starał się być w jak największym bezruchu. Momentalnie słupek zielony poszybował w górę! W ten sposób nauczyłem się jednej z technik radzenia sobie ze stresem.
Kolejną ważną cechą, którą uczą szachy jest branie odpowiedzialności za swoje decyzje.
W piłce nożnej jeżeli drużyna straci bramkę to ciężko wskazać jedną winną osobę, przez co łatwo jest zrzucić z siebie odpowiedzialność za popełniony błąd.
W szachach jest inaczej, przegrałem = grałem słabo, jest to tylko i wyłącznie moja wina.
Mam też wrażenie, że szachy bardzo pomagają w nauce w szkole: rozwój kreatywności, logicznego myślenia to są cechy, które są niezwykle przydatne.
Osobiście nie przypominam sobie, żebym miał problemy z fizyką, czy znienawidzoną przez wielu uczniów matematyką.
Może jest to zasługa tego, że babcia (księgowa), kiedy byłem jeszcze przedszkolakiem, to zamiast czytać mi bajki uczyła mnie dodawać w słupkach 🙂
Może jednak jest to zasługa szachów, które rozwinęły we mnie kreatywność oraz logiczne myślenie!
Na temat tego czego szachy uczą można by napisać całą książkę, ja napisałem tylko o rzeczach według mnie najważniejszych.
Dzielcie się w komentarzach tym co zawdzięczacie szachom!
4.Sposób na życie – jestem kimś
Owszem w Polsce jest mało osób, które żyją tylko i wyłącznie z szachów. Mimo, że ja nie należę do tej grupy szczęśliwców to i tak jestem zadowolony, że coś robię w życiu.
Zbliżająca się matura wywołuje w niektórych moich kolegach i koleżankach z klasy prawdziwy lęk. Dlaczego? Nie chodzi tutaj bynajmniej o strach przed oblaniem matury (to jest raczej trudne, przy tak niskim poziomie trudności).
Chodzi o strach przed przyszłością, ponieważ koniec szkoły oznacza przymus zdecydowania co się chce w życiu robić. Ja swoje powołanie odnalazłem już lata temu i wiem, że moja przyszłość jest nierozerwalnie połączona z szachami!
5.Radość z grania
Chyba najważniejszy z tych punktów. Grając partię czuję się niemalże jak artysta w transie. Owszem czasem wychodzą mi wątpliwej jakości „dzieła”, ale z tych także jestem w stanie wyciągać coś dobrego.
Ale nie gramy po to, żeby przegrywać! Najbardziej cieszą wygrane.
A przede wszystkim partie, których nie powinniśmy wygrać!
Partią, która przychodzi mi na myśl jest partia Frantisek Kraus-Paweł Kowalczyk z Openu Orlova 2015
Ostatni ruch czarnych to 54…Wh6+ na co grający białymi odpowiedział 55.Ka5??
Jeden z niewielu motywów, po których można było przegrać tą partię białymi. Radość grającego czarnymi można sobie tylko wyobrazić 🙂
Sam miałem kilka podobnych partii, po których wygraniu uśmiech nie schodził mi z twarzy przez następne kilka godzin.
Nie byliście w stanie uwierzyć własnym oczom, że Pawłowi udało się wygrać tamtą pozycję? To zobaczcie pozycję z partii Wojciech Swatek- Dawid Czerw
Pozycja na pierwszy rzut oka przegrana dla czarnych i tak jest w rzeczywistości! Zobaczmy jednak jak partia potoczyła się dalej:
28..d4 29.Hf6+ Kd7 30.Sf8+ Kc8 31.He7 Gc6 32.H:f7 Wa7 33.H:e6+ Kb8 34.Hg4 d:c3 35.H:e2 Wa2 36.H:c4 W:d2 37.Sd7+ W:d7 38.H:c3
Niespodziewanie czarne wygrywają przez 38…Hf2! W ten sposób udało mi się wygrać partię, którą chciałem poddać po 28-mym posunięciu 🙂
Na pewno Wam też zdarzyły się podobne partie!
To są powody, dla których ja zakochałem się w szachach, podzielcie się własnymi w komentarzach!