Jak już trenować, to porządnie!

Dlaczego warto grać różne typy debiutów?

Większość szachistów zna mnie jako typowo pozycyjnego gracza, który za wszelką cenę unika komplikacji. Cóż, muszę przyznać, że tak rzeczywiście było, nigdy nie czułem się dobrze w taktyce i zawsze starałem się grać maksymalnie spokojne debiuty.

Jakoś rok temu przestałem „się przejmować”. Od tego czasu gram różne typy debiutów, nie boję się zagrać gambitu i stanąć bez pionka. Mimo, że strategiczne pozycje dalej są moimi ulubionymi to nie boję się eksperymentować!

Do czego zmierzam? W szachach gracz musi rozwijać się we wszystkich dziedzinach jednocześnie.  Ja nigdy nie lubiłem taktyki i celowo omijałem tego typu pozycje, często kosztem wybierania teoretycznie słabszych kontynuacji.

Łatwo się domyślić, że miało to negatywny wpływ na mój rozwój. Niedawno zmieniłem swoje postępowanie, zacząłem próbować ostrzejszych otwarć i szybko zaprzyjaźniłem się z taktyką. Dzisiaj nie czuję już dyskomfortu grając bez piona. Mało tego, cieszę się kiedy „udaje mi się” pozbyć jednego piechura i zyskać w zamian aktywność 🙂



Jaki wniosek z tego wywodu? Nie bój się! Nie bój się grać różnorodnych pozycji! Nie bójcie się próbować nowych otwarć!

Teraz opiszę Ci sytuację, która popchnęła mnie do napisania tego artykułu. Tydzień temu brałem udział w turnieju w Rumunii. W drugiej rundzie miałem się zmierzyć czarnymi z niżej notowanym przeciwnikiem. Podczas przygotowania do partii zauważyłem, że przeciwnik gra w bardzo naiwny sposób:

Na czym polega naiwność przeciwnika? Otóż liczy on na to, że w następnym posunięciu ustawię skoczka na f6, wtedy jego goniec na g5 będzie miał rację bytu.

Jednak coś mnie tknęło, że goniec na g5 nie może stać dobrze. Skąd to przeczucie? Kiedyś grałem obronę holenderską (z bardzo marnym skutkiem…) i wiedziałem, że goniec na g5 będzie jedynie „wodą na młyn”. Postanowiłem zagrać f5 i przejść do otwarcia, które grałem kiedyś, ale tutaj uzyskałem jego dużo lepszą redakcję!

Jak widzisz na podstawie tego przykładu znajomość różnych debiutów, a co za tym idzie różnych planów gry jest bardzo przydatna.

Oczywiście obrona holenderska jest całkowicie nie w moim stylu i szybko przestałem jej używać. Doświadczenie i wiedza jednak pozostały i pozwoliły mi zwyciężyć partię w zdecydowanie innym otwarciu!

5 Comments

  1. Anonimowy

    Jak dodajesz takie diagramy co się przestawia ruchy na blogu?

  2. Artur Chowaniec

    Ja się trzymam twardo swojego repertuaru debiutowego (są wyjątki) gdyż uważam, że na moim poziomie (II 1600) lepiej grać "dobrze" 2-3 debiuty niż "tak średnio" 10 debiutów. Między innymi dzięki temu zdarzało się remisować/wygrywać z dużo wyżej notowanymi zawodnikami gdy "weszli w wariant". Jednak najlepiej wspominam partie gdzie zagrałem inny debiut, przygotowany specjalnie na przeciwnika, przeciwnik szybko zszedł z przygotowania a ja i tak osiągnąłem korzystny wynik. Ale na pewno warto zmieniać, próbować różnych zagrań. Fajnie się gra z silniejszymi zawodnikami, którzy grają cały czas ten sam wariant. W ten sposób z zawodnikiem z rankingiem 200-300pkt wyższym na turniejach szybkich miałem wyrównane statystyki (+2-2 i kilka remisów), za każdym razem graliśmy wariant Winawera w francuskiej.

    Pewien IM mówił mi, że grając tylko 1. d4 lub tylko 1. e4 wykorzystuje się 50% swojego potencjału.

  3. blank
    Dawid Czerw

    Właśnie o to chodzi! Przygotowanie debiutowe może zniwelować nawet takie kolosalne różnice w poziomie gry, bo tak faktycznie gra się z książką, a nie z przeciwnikiem. Dlatego gra na zaskoczenie często daje dobre rezultaty!

  4. blank
    Dawid Czerw

    Chess.com udostępnia taką opcję "szachownica do analizy", to właśnie w ten sposób 🙂

  5. blank
    Jacek Szymczak

    A co Pan uważa na temat grania tzw. Debiutu Larsena i obrony 1…. b6? Czy to debiuty godne polecenia? A stare gambity np. Królewski i ostre gry np. Skandynawska i Obrona Czigorina?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

© 2024 Dawid szachuje

Theme by Anders NorenUp ↑