Dawid szachuje

Jak już trenować, to porządnie!

Debiuty szachowe – jak się uczyć?

Debiuty szachowe niesamowicie fascynują szachistów, szczególnie tych mocno początkujących. Jak w każdej dziedzinie ludzie szukają „dróg na skróty”, które oczywiście nie istnieją. Jednak nie ulega wątpliwości, że debiut jest istotną fazą partii, a im wyższy poziom tym jego waga wzrasta. W związku z tym umiejętność pracy nad debiutami wydaje się być niezbędna, aby myśleć o jakichkolwiek postępach.

Jestem zdecydowanie przekonany, że mój warsztat nie jest perfekcyjny, ale jest. O dziwo to więcej niż u zdecydowanej większości szachistów. Znam mnóstwo zawodników grubo powyżej 2000 Elo, którzy nigdy w karierze nie przygotowali ani jednego opracowania!

Jak ugryziemy temat debiutu szachowego?

Już wielokrotnie omawiałem moje podejście do debiutów w różnych artykułach, ale uznałem, że ciekawiej będzie zaprezentować moje podejście na konkretnym przykładzie. Ten artykuł będzie: poradnikiem, życiowym przykładem i recenzją w jednym! Dodatkowo dla leniuchów zaproponuję drogę na skróty, która o dziwo działa, ale osobiście polecam samodzielną pracę (jeżeli ktoś ma czas i myśli na poważnie o swoich szachach).

Droga na skróty

Generalnie jeżeli chcemy cokolwiek zrobić to musimy zapłacić. Albo swoim czasem, albo czasem kogoś innego (wtedy musimy zapłacić pieniędzmi). Drogą na skróty będzie ta druga opcja.

Nie trzeba być Carlsenem, żeby wiedzieć, że do nauki debiutu potrzebne jest jakieś źródło (opracowanie danego otwarcia). Później to źródło studiujemy, gramy partie w internecie, analizujemy błędy i finalnie zaczynamy grać w partiach turniejowych. Proces oczywiście w dużym uproszczeniu!

Można sobie ułatwić życie korzystając z cudzej pracy.

Skąd brać opracowania debiutów szachowych?

1.Trener

Wiem, że kiedyś to nie było standardem, ale już w moich czasach juniorskich (kilka lat temu) normą było, że każdy miał wsparcie jakiegoś trenera. Czy to z indywidualnej współpracy, czy oddelegowanego przez klub. Internet rozwija się dynamicznie, więc myślę, że teraz jest z tym jeszcze lepiej. W końcu można mieć treningi z dowolnego miejsca na Ziemi.

Najprostszym sposobem jest korzystanie z opracowań przygotowanych przez „coacha”.

Tutaj pojawiają się pewne pułapki, bo przecież mało jest zawodników, którzy grają „wszystko”. Tym bardziej – mniej jest trenerów, którzy znają wszystkie otwarcia. Jednak średnio rozgarnięty trener jest w stanie zebrać odpowiednie źródła i przygotować uczniowi materiały na temat debiutu, którego sam nigdy w życiu nie grał. Czasami jest to dosyć monotonne zajęcie, ale taka rola trenera 🙂

2.Darmowe materiały w Internecie

Zdecydowanie ograniczeniem będzie: nieznajomość języka angielskiego i partactwo twórców. Wpisując w wyszukiwarkę nazwę debiutu/wariantu po angielsku trafimy na całą masę nagrań, artykułów, analiz partii. Z pewnością zawsze da się znaleźć jakąś perełkę – wtedy zapisujemy sobie warianty i sprawa załatwiona. Jednak trzeba być czujnym!

Kiedy autor przygotowuje materiały pod coś, co będzie sprzedawał, to jest znacznie uważniejszy, niż jak przygotowuje darmowe materiały. Według mnie nie jest to wina samych twórców, to normalne. Mnie też się kilkukrotnie zdarzyło, że w komentarzach wypunktowano mi, że w nagraniu pomyliłem ruchy/podałem podejrzaną opcję. To jest trochę tak jak z graniem blitza wieczorem „do snu”, a graniu blitza w turnieju o $1000.

Wiadomo, w którym przypadku jakość gry będzie lepsza.

Kiedy spisujesz darmowe materiały koniecznie: sprawdź poziom zawodnika (zależnie od Twojej siły – jeżeli masz 2000 Elo, to słuchanie porad jakiegoś nieznanego zawodnika z 1200 Elo wydaje się być dosyć głupim pomysłem), sprawdź materiały z silnikiem (np. w trakcie przepisywania ich do Chessbase’a – w sumie to każde materiały powinieneś tak sprawdzać. Chyba, że masz 150% zaufania do autora) i sprawdź rekomendacje (możesz spytać trenera/poczytać komentarze/spytać bardziej doświadczonego kolegi).

3.Płatne materiały (z wyłączeniem książek)

Wiem, że większość z Was pomyśli sobie „Niby płatne, a jakoś w pirackiej zatoce nie pytali o kartę kredytową.” Też byłem na tym etapie, więc nie pochwalam, chociaż rozumiem. Osobiście obiecałem sobie za młodu, że jak będę „przy kasie”, to kupię te wszystkie rzeczy, które spiraciłem. Pomału to postanowienie realizuję.

Oczywiście każdy zrobi jak uważa.

Płatne materiały:

Popularne strony szachowe

Serwisy takie jak chess24, chess.com, chessbase udostępniają całą masę wartościowych materiałów. Oczywiście trzeba oddzielać ziarno od plew (nie wszystkie materiały są warte swojej ceny!). Osobiście nigdy nie korzystałem z tych materiałów (głównie dlatego, że jestem fanem książek, a też praktycznie zawsze miałem trenera).

Chess.com

Chess.com także udostępnia materiały debiutowe w formie lekcji. Niestety aktualnie nie są one dostępne po polsku. Podobnie jak na chess24 materiały są dostępne tylko dla użytkowników premium (diamentowe członkostwo).

debiuty szachowe - chess.com

Jeżeli dobrze liczę, to członkostwo na obu platformach kosztowałoby około 80zł miesięcznie (przy płatności za rok). Myślę, że dla szachisty, który nie chce się po prostu bawić szachami jest to świetny wybór. 80zł to niewielki koszt, a można w łatwy sposób poznawać nowe otwarcia (i dzięki nim znęcać się nad oponentami w Internecie!).

Chess24

Chess24 posiada w swojej bibliotece około 100 kursów stworzonych przez wielu, utytułowanych szachistów (nie ma po polsku). Można je kupować pojedynczo (całkowicie nieopłacalne), lub uzyskać dostęp do wszystkich wykupując konto premium. Żadnego z nich sam nie przerobiłem, ale od innych szachistów słyszałem, że szczególnie kursy GMa Petera Svidlera i GMa Jana Gustafssona są świetne. Debiuty szachowe to konik obu tych zawodników, reszcie bym nie ufał i sprawdzał dokładnie z silnikiem 😉

debiuty szachowe - chess24

Chessbase

Chessbase ma w swoim sklepie prawie 300 kursów debiutowych, jednak trzeba się liczyć z wydatkiem około 120zł. Nic mi nie wiadomo, aby była możliwość uzyskania dostępu do kursów poprzez wykupienie jakiegoś członkostwa premium. Jeżeli jednak się mylę, to dajcie znać w komentarzu!

Debiuty szachowe - chessbase

Chociaż muszę przyznać, że po ostatniej aferze Chessbase mocno stracił w moich oczach.

Sklepy z kursami

Istnieją serwisy, które wyspecjalizowały się w przekazywaniu wiedzy (głównie debiutowej, ale też na inne tematy). Ewidentnie najlepiej rozwinięty z nich to Chessable, który sprzedaje dostęp do kursów wraz z narzędziem do ich nauki (w dużym uproszczeniu automat wykonuje posunięcie i użytkownik musi zagrać swoje posunięcie i tak dalej). Jest to całkiem ciekawe rozwiązanie (istnieją systemy punktowe, serwis przypomina o wykonaniu powtórki wariantu – działa to tak jak programy do nauki języków obcych).

Osobiście nie przypadło mi to do gustu (nawet wypuściłem tam dwa kursy), ale wiem, że wielu szachistów to uwielbia i mocno sobie chwali, więc warto wypróbować!

Problemy?

Pojawią się dwa mankamenty (jeden będzie się pojawiał wszędzie): brak kursów w języku polskim (zdaje się, że tylko ja zdecydowałem się wypuścić materiały w naszym języku) oraz brak możliwości edycji kursu (nie da się pobrać pgna, więc żeby sprawdzić kurs/dopisać warianty trzeba je przepisać ręcznie).

Baza kursów jest ogromna (i stale rośnie!), więc warto rzucić okiem:

Debiuty szachowe - chessable

Istnieją też sklepy z kursami tworzone przez jednego, bądź kilku autorów. Osobiście korzystałem jedynie ze sklepu Ginger GMa, ale nie mogę go polecić. Ma ciekawe warianty i sporo na nich skorzystałem, ale dodawanie wariantu, który forsownie prowadzi do przegranej mocno mnie zraziło (było to dawno temu, więc może coś się zmieniło, ale nie sprawdzałem tego).

A coś po polsku?

Jeżeli chodzi o materiały po polsku to tutaj wybór jest mocno ograniczony. Niedawno FM Maciej Sroczyński przygotował fajne zestawienie kanałów szachowych po polsku, więc nie będę tego tematu powielał. Oczywiście dostępny jest też mój sklep, ale polecam go zawodnikom do poziomu około 2100 Elo.

Po zakupie materiału polecam przejść do punktu „Granie partii on-line”.

Jeżeli znacie jakieś inne źródła warte uwagi to koniecznie dajcie znać w komentarzu.

Powiedzmy jednak, że masz dużo wolnego czasu i lubisz debiuty szachowe:

Co jest mi potrzebne do nauki debiutu szachowego?

Oczywiście ten paragraf podlega dyskusji, przedstawię tutaj po prostu programy, z których ja korzystam i nie wyobrażam sobie bez nich pracy nad debiutami.

ChessBase

Program, z którego korzystam już 13 lat (towarzyszy mi praktycznie od początków kariery szachowej). Nie należy do tanich narzędzi, jego najnowsza wersja to koszt 119 euro! Pierwszą wersją, z której korzystałem był Chessbase 9, teraz korzystam z 13 i szczerze mówiąc… nie widzę różnicy! Funkcjonalności są te same, może dodają jakieś „bajery”, ale kompletnie nie dostrzegam różnicy w pracy na 9, a na 13tce (może poza tym, że na nowszych wersjach Windowsa 9tka mi się zacinała – stąd zakup nowszej wersji).

Osobiście nie polecam zakupu najnowszej wersji (bo płaci się właściwie tylko za sam fakt, że wersja jest najnowsza). Debiuty szachowe ogarniam programem zakupionym na steamie (CB13). Niestety, ale zdaje się, że CB zorientował się, że użytkownicy wolą kupić starszą wersję w cenie ~20 euro. Teraz na steama została dodana wersja 15, a stara już nie jest w sprzedaży :/

Ale polecam obserwować, może wznowią sprzedaż, bądź po wyjściu nowej wersji spadnie cena 15tki.

Zamienniki: SCID, Chessbase Reader (darmowa wersja, która pozwala tylko na otwieranie plików pgn, bez możliwości edycji).

(Nie znam więcej zamienników, ale dajcie znać z czego korzystacie do obsługi plików *.pgn.)

Silnik szachowy

Zdaje się, że aktualnie najsilniejszym (i darmowym) silnikiem jest Stockfishja z niego korzystam, więc polecam. oczywiście można go wgrać do ChessBase’a, co ułatwia pracę.

Zamienniki: silniki w serwisach internetowych (zdaje się, że każdy z wiodących serwisów udostępnia taką opcję, ale minusem tego rozwiązania jest ograniczona moc – takie silniki często przekłamują ocenę pozycji!), Fritz/Komodo/Houdini (na potrzeby amatorów, lub półamatorów te programy są spoko. Aczkolwiek nie widzę powodu, aby płacić za coś słabszego niż darmowa wersja).

Bazy partii

Do pracy nad debiutami niezbędne są bazy partii, aby zainspirować się tym co grają najlepsi (ale pod żadnym pozorem nie kopiować bezmyślnie! Przykładowo – to, że Carlsen zagrał „dla beki” 1.e4 Sf6 2.e5 Sg8 nie oznacza, że jest to super debiut!

Źródła:

TWIC – można ich wesprzeć dotacją ($30) i wtedy dostaje się całą bazę partii w jednym pliku, lub pobrać samodzielnie każdy „tydzień w szachach” oddzielnie i połączyć bazy.

ICCFpartie silników szachowych, zwane też korespondencyjnymi. Można pobrać partie wchodząc w dany turniej. Wiem, że są też pełne bazy w sprzedaży, ale sam nie kupowałem, więc nie jestem w stanie polecić źródła (jeżeli ktoś takowe posiada, to niech da znać w komentarzu! Debiuty szachowe to w głównej mierze praca z komputerem, więc partie silników szachowych mocno ułatwiają analizę (korzystamy niejako z cudzej pracy).

Bazy partii korespondencyjnych - ważne źródło debiutów szachowych.

Zamienniki: bazy sprzedawane przez ChessBase, bazy partii konkretnych zawodników (przykładowo ja w swoich latach fanatyzmu Obrony Francuskiej mocno inspirowałem się partiami Korchnoia – świadomie piszę tak, a nie „Korcznoj” – w czasach juniorskich niesamowicie wkurzało mnie, że byłem uczony polskiej notacji, a później w bazach nie byłem w stanie znaleźć partii danego zawodnika, bo nie znałem angielskiego zapisu… Btw. Czy analogicznie Anglicy powinni pisać Tcherv zamiast Czerw??). EDIT: Chess-db coś ostatnio nie działa, jest jeszcze chessgames, ale z tego nie korzystałem.

Dobre źródło podstaw

Jeżeli spytacie arcymistrzów, to często można się spotkać opinią, że książki debiutowe to szambo. W końcu logika podpowiada, że szczególnie aktywnie grający autor nie będzie się dzielił swoimi właściwymi notatkami, bo może to być przeciwko niemu wykorzystane w czasie partii. Rzeczywiście dostrzegam pewną zależność (m.in dlatego wolę grać w zagranicznych turniejach, bo moi polscy przeciwnicy często wykorzystywali przeciwko mnie notatki, które publikowałem w kursach itp. Oczywiście to nie jest zarzut, sam bym tak zrobił! Poniekąd zachęciło mnie to do rozbudowania mojego repertuaru więc wyszło mi mocno na plus.).

Wracając jednak do wątku autorów publikujących przekłamane analizy. Jest to prawda, ale tylko częściowa.

Autorzy rzadko (albo nawet wcale) polecają niedobre warianty.

Główne ich przewinienia to:

  • przekłamana analiza – jeżeli macie książkę o debiucie od strony czarnych i autor „udowadnia”, że czarny zawsze kończy w lepszej pozycji, to taką publikację prawdopodobnie od razu należy przekazać na makulaturę. Oczywiście pomijając sytuacje, kiedy to biały gra coś idiotycznego i rzeczywiście zawsze wychodzi w gorszej – jak widać jest dużo odcieni szarości w tym temacie!
  • ukryta właściwa ocena – istnieje ogromne „parcie”, że każda książka od strony białego ma udowodnić, że wariant kończy się przewagą. Osobiście wydaje mi się to być nierealne. Debiut powinien się zakończyć równą pozycją, ale musi to być trudne do udowodnienia (obiektywnie kończy się równą, ale w praktyce przeciwnik ma mnóstwo problemów do rozwiązania i przy desce sobie najpewniej z nimi nie poradzi).

Jak sobie z tym poradzić?

„Ufaj, ale sprawdzaj!” – o tym w dalszej części wpisu.

Źródła: Quality Chess (jak sama nazwa wskazuje, przykładają wagę do jakości. I rzeczywiście powyższe błędy pojawiają się niesamowicie rzadko),  oraz źródła, które wymieniłem w innym paragrafie. Oczywiście istnieje masa innych wydawnictw, natomiast głównie korzystam z „QC”, więc ciężko mi coś jednoznacznie polecić. Myślę, że trzeba po prostu sprawdzać opinie dobrych zawodników na temat danej książki.

Jak nauczyć się nowego debiutu szachowego?

Teraz możemy przejść do głównego wątku (w czasie pisania tych słów widzę, że artykuł ma już 2000 słow, więc zanosi się na „kobyłę”. Koniecznie dajcie znać w komentarzach, czy powinienem popracować nad skróceniem formy!). Zgodnie z obietnicą zawartą w tytule przejdziemy teraz wspólnie przez konkretny przypadek z mojej kariery. Debiuty szachowe i ich nauka to „gruby” temat, więc omówienie procesu na konkretnym przykładzie wydaje się być świetnym pomysłem.

Przykładem, który będę omawiał jest pewna kolejność posunięć, która narobiła mi sporo kłopotów. Ale nie uprzedzajmy faktów! Na początek przyda się mały spis treści („checklista” całego procesu).

W moim treningu debiuty szachowe to jakieś 30% całości (dosyć sporo, ale to dlatego, że zauważyłem pewną zależność – jeżeli wyjdę z debiutu w równej pozycji z zawodnikiem 2400/2500 to zazwyczaj udaje mi się ugrać pół, a nawet cały punkt! Natomiast w wielu przypadkach moja partia kończyła się na samym starcie – zawodnicy na poziomie GMa „nie odpuszczają” – z debiuty wyjdziesz w gorszej to kończy się zerem w tabeli). Dla ciekawskich – pozostałe 70% to liczenie wariantów, bo z tym miałem też spore problemy.

Plan działania:

  1. Przygotowanie źródeł
  2. Przygotowanie ogólnego opracowania
  3. Dopracowanie opracowania
  4. Granie treningowych partii on-line
  5. Powtórka opracowania
  6. Powtórzenie punktów 4-5 „do skutku”
  7. Granie debiutu w partiach turniejowych
  8. Dalsze powtarzanie punktów 5-7
  9. Rozszerzenie debiutu (zgodnie z punktami 1-8)

Brzmi prosto, w praktyce nie jest takie oczywiste. Naszym „case study” będzie moja praca nad wariantem Ragozina.

Początki

W ostatnim sezonie wakacyjno-turniejowym (maj-wrzesień 2019) zacząłem grać czarnymi 1.d4 Sf6 2.c4 e6 3.Sf3 d5 4.Gg5 c6/4.e3 c6. Po kilku partiach okazało się, że nawet zawodnicy, którzy całe życie grali 3.Sc3 zaczęli mnie bombardować wariantem 3.Sf3. Ewidentnie przeciwnikom „leżał” ten wariant, bo nie miałem tam przygotowanych zbyt wielu opcji i stosunkowo łatwo było się przygotować. (Powiedzmy, że po 3.Sc3 miałem przynajmniej 3 różne warianty, a po 3.Sf3 jeden).

Kulminacyjnym momentem był mój styczniowy występ w Pradze, gdzie miałem problemy z zawodnikami po 2000 Elo (przygotowany zawodnik na tym poziomie może spokojnie grać przez 20 ruchów z siłą 2700, jeżeli wie czego się spodziewać).

Wnioski?

Na screenie zaznaczyłem dwie, kluczowe partie. Oczywiście ugrałem 1,5/2 i straciłem zaledwie 2,5 oczka, ale liczy się przebieg! W jednej i drugiej partii byłem na pograniczu porażki (głownie przez to, że przeciwnicy ustawiali mocno wyrównane pozycji, a ja przesadnie chciałem wygrywać). Z całym szacunkiem dla oponentów, ale wiem, że gdybyśmy grali od samego początku na partii „na głowę”, to powinienem obie partie bezproblemowo wygrać.

Problemem był debiut.

Turniej wyszedł mi nie najgorzej (ranking na plus i miejsce trochę wyżej od startowego), więc poszedłem na zakończenie turnieju licząc na jakąś symboliczną nagrodę za mój występ. Cały czas też myślałem co zrobić z tą kolejnością posunięć. I poniekąd miałem już plan! Przypomniała mi się partia z Suwałk, gdzie zostałem całkowicie zniszczony przez IM-a z Rosji (w 20-tu posunięciach, a grałem białymi!). Egzekutorem był Sergey Pavlov (2491). Poszło:

Partia szachowa - Czerw vs. Pavlov

Stwierdziłem, że granie jakiegoś Ragozina (tutaj akurat poszło coś podobnego, ale nie stricte ten wariant) będzie w moim guście. A też fajnie będzie korespondowało z resztą repertuaru (1.d4 Sf6 2.c4 e6 3.Sf3 d5 4.Sc3 i tutaj będę mógł wrzucać 4…c6, lub 4…Gb4. Dodatkowo pojawia się też możliwość grania 1.d4 e6 itp.

Co mnie spotkało?

Na zakończeniu turnieju dla pierwszej 10-tki były nagrody finansowe, a dla reszty rzeczowe. Po wyczytaniu podszedłem do stołu z nagrodami. Patrzę, a tam:

Książka o debiucie szachowym - Ragozin

Wiadomo, presja czasu, bo za mną już była kolejka, więc szybko zabrałem moją zdobycz. Pierwsze wrażenie jest trochę mierne, bo dlaczego nie ma tytułu zawodnika? Tym bardziej, że jest on Arcymistrzem. Trochę zaryzykowałem, bo jakby się okazało, że napisał ją jakiś zawodnik 1400, to nawet bym jej nie otworzył. Ten artykuł będzie też częściowo recenzją tej publikacji, więc polecam powstrzymać się z zamówieniem swojego egzemplarza.

Przede mną było jakieś 14h podróży komfortowym flixbusem, więc od razu mogłem zabrać się za szlifowanie nowego wariantu.

Tym samym punkt 1.Zebranie materiałów został zrealizowany.

Mogłem śmiało przejść do…

2.Przygotowanie ogólnego opracowania debiutu.

Według mnie jest to najżmudniejsza część pracy nad debiutem. Trzeba oddzielić ziarno od plew, a jeszcze trzeba ciągle sprawdzać uczciwość autora. Jak już wspomniałem można sobie ten moment ułatwić „drogą na skróty”. W jaki sposób zabieram się do zadania?

Przede wszystkim przerabiam książkę na komputerze. Według mnie korzystanie z szachownicy jest skrajnie głupim pomysłem. Przede wszystkim książki debiutowe charakteryzują się mnogością, dosyć skomplikowanych wariantów (przestawienie tego na desce zajmie wieki!), a druga sprawa, że potrzebne są nam notatki (w formie elektronicznej), więc tak czy siak musielibyśmy to zrobić.

A co z „zeszytami debiutowymi”?

Mała dygresja – część trenerów jest fanami „starej szkoły”, czyli uczniowie robią notatki w zeszycie (np. trener dyktuje przestawiając na desce, a uczeń zapisuje). Osobiście wydaje mi się to być przesadzone (owszem zrobienie samodzielnych notatek np. „ściąg” to świetna forma nauki), ale to działa do pewnego momentu. Przecież przy skomplikowanym wariancie odnóg będą dziesiątki, jeśli nie setki.

Według mnie znacznie lepiej jest korzystać z notatek w formie elektronicznej, a na zajęciach przeanalizować jakieś przykładowe partie. Ale „jeden rabin powie tak, inny powie nie”.

Jak wpisywać warianty do programu?

Przede wszystkim trzeba dzielić. Wpisanie wszystkiego do jednego pliku spowoduje nieopisany chaos. Według mnie każdy rozdział (wariant) powinien być oddzielnym plikiem.

W programie wygląda to tak:

Podział rozdziałów:

Podział wariantów debiutu

Przykład spisanych wariantów:

Przykład spisanego debiutu szachowego

Książka debiutów:

Książka debiutów szachowych - statystyki

Czerwone strzałki to „książka debiutów”. Jest to po prostu baza partii (dobrych zawodników – 2450+, lub partii silników szachowych „korespondencyjnych”). Dzięki niej mam na bieżąco ogląd jak działa dany wariant. Nie jest to wyrocznia!

Ale jeżeli widzę, że wariant, który proponuje mi autor w praktyce wychodzi tragicznie (widzę to na pasku wyników – zaznaczony czerwoną strzałką „w dół”: zielony pasek określa procent zwycięstw białego, szary remisy i czerwony zwycięstwa czarnego) to zapala mi się lampka ostrzegawcza, że coś jest „podejrzane” i trzeba się na moment zatrzymać i sprawdzić.

Podobnie jest z oceną komputera (niebieska strzałka) – nie jest to wyrocznia! Debiuty szachowe to złożone zagadnienie i czasem wariant, który silnik określa jako podejrzany może być wariantem, gdzie przeciwnik robi jedyne posunięcia i w praktyce może wychodzić to dla oponentów kiepsko.

Jednak kiedy widzę, że autor w książce podaje ocenę -+, a na silniku widzę 0.00, albo nawet przewagę białego, to „coś mi śmierdzi” i sprawdzam dokładniej „co jest grane”.

Garść porad:

  1. Zwracaj uwagę na teksty w stylu: „Wariant A jest główny i jego polecę, ale kiedyś grałem wariant B i wychodziło świetnie, więc czytelnik może to zgłębić samodzielnie.” W książce, którą wygrałem to była istna PLAGA! W co drugi rozdziale była sytuacja, że wariant podany jako „ciekawa alternatywa” był omawiany w „2 zdaniach” i okazywało się, że” wariant boczny: ma lepsze statystyki w książce debiutów, ma lepszą ocenę silnika i jest grany aktualnie przez autora. A mimo to autor proponował granie innego wariantu! Ewidentnie widać, że coś się „nie klei”. (Osobiście podejrzewam, że autor nie chciał się podzielić swoimi osobistymi notatkami, dlatego wciskał czytelnikowi „kit”. Jednak było mu głupio wprowadzać ludzi w maliny, więc dla spokoju sumienia wymieniał te lepsze opcje jako „ciekawe i do analizy”.)
  2. „hurra optymizm” – przesadnie optymistyczne oceny (przykładowo pozycja jest ciut lepsza, a autor twierdzi, że wygrana).
  3. niedokańczanie forsownych wariantów – jeżeli w danym wariancie jest poświęcany materiał i później dana strona utrzymuje inicjatywę „jedynymi ruchami”, to te jedyne ruchy powinieneś mieć spisane. Bo niedopuszczalna jest sytuacja, że poświęcisz wieżę (bo komputer pokazywał cośtam), a przy desce nie masz pojęcia jak grać dalej.
  4. debiuty szachowe to praca analityczna i czasem autorzy przesadzają – jeżeli w danym momencie jest analizowane 10 opcji przeciwnika, (a w praktyce 95% partii to najpopularniejsze 3 ruchy, a ostatnie 5 ruchów nigdy nie było zagrane) to zastanów się, czy warto tracić czas na analizowanie wszystkich opcji. Możesz to zrobić już w czasie robienia wstępnego opracowania, lub w czasie jego redakcji. Osobiście polecam robić to na starcie, bo wtedy oszczędzasz czas. A najlepszym pomysłem, jest dokładne zapisanie głównych opcji, a tych rzadko spotykanych jedynie 1-2 główne warianty.

Lenistwo dopada każdego…

Niedawno padłem ofiarą zbytniego lenistwa w czasie przygotowywania Partii Katalońskiej – akurat w tej partii wyszło dobrze, ale gdzie indziej mogło się skończyć tragicznie!

Przykład błędnego przygotowania debiutowego

Z książki opisałem sobie 5 najpopularniejszych opcji, co wydało mi się wystarczające. A w partii przeciwnik zagrał 7.Sa3?!, co też było omówione w książce, ale już nie chciało mi się wpisać chociaż głównego wariantu. Gdybym to zrobił to prawdopodobnie wygrałbym bezproblemowo (1-2 dokładne ruchy i gościa nie ma). A bez tej wiedzy musiałem się męczyć 30 posunięć (chociaż udało mi się znaleźć właściwą ścieżkę.).

W tym paragrafie chciałbym zwrócić jeszcze Waszą uwagę na pewien ważny aspekt – jakość układu książki. Sprawa wydaje się prosta – autor przygotowuje PGNa, a wydawnictwo musi go tylko wrzucić „na papier”. Okazuje się, że nie zawsze wychodzi to dobrze…

Przykładowo w wyżej wymienionej książce miałem ogromny problem z wypatrzeniem gdzie kończy się dany wariant!

Stosowane są jedynie zwykłe nawiasy „(” i „)”. Sytuację „jako tako” ratują w miarę czytelne akapity oraz literki „a)”, „b)” itd. Ale znalezienie odpowiedniego miejsca jest karkołomnym zadaniem. Tym bardziej, że rankingi zawodników też są w nawiasach, co tylko potęguje oczopląs. Tutaj ktoś może odbić piłkę i powiedzieć: „ale Dawid debiuty szachowe to złożone zagadnienie, warto wiedzieć dlaczego autor odrzuca dany ruch! Jakbyś szedł po kolei i przepisywał wszystkie warianty, to nie miałbyś problemu.”.

Może i tak, ale przerobienie książki o debiucie „od deski do deski” to bardzo czasochłonne zadanie. Gdybym tak robił to rocznie byłbym w stanie ogarnąć 2-3 warianty…

Dla redaktora tej książki wielki minus!

Czym kończymy ten etap?

Mamy bazę PGN z podziałem na rozdziały, co w sumie daje setki, jeśli nie tysiące wariantów! Jak sobie z tym problemem poradzić?

(Ważne – nie będę tutaj dodawał żadnych poradników co do tego jak konkretnie to zrobić. YouTube jest pełen poradników do ChessBase’a, gdzie autor po kolei pokazuje gdzie i jak kliknąć – nie ma sensu, żeby robił to samo na łamach tego artykułu.)

3.Dopracowanie opracowania

Jest to niemniej ważny punkt. Tutaj musisz postarać się, aby Twoje opracowanie było maksymalnie czytelne. Będziesz do niego wracał setki razy. Często będziesz miał 30-60minut na powtórkę wariantu przed partią. Lepiej zrobić to „raz a porządnie”!

Takie podejście ułatwia też ewentualne rozszerzanie opracowania o nowe warianty.

Jak to powinno wyglądać?

Suche, spisane warianty z książki o Ragozinie:

Jak widać jest:

  • bałagan
  • dużo rozgałęzień
  • brak ocen wariantów
  • brak komentarzy słownych

Jakby to lepiej wyglądało?

  • są oceny na końcach wariantów
  • jest mniej wariantów (skomplikowane linie, z dużą ilością odgałęzień dzielę na kilka plików)
  • brak komentarzy
  • przekłamana ocena pozycji??

Co do punktu trzeciego – jeżeli czujesz dany wariant bardzo dobrze (przykładowo jest to 3cie odgałęzienie podobnego ustawienia, które przygotowałeś), to możesz sobie odpuścić komentarze słowne – plany gry znasz dobrze, więc niepotrzebne jest ich spisywanie (chociaż nie zaszkodzi!).

Co do punktu czwartego – czasem stosuję taki ustawienie graficzne w sytuacji, kiedy dany wariant jest bardzo niepopularny (główny jest tym najczęściej spotykanym odgałęzieniem). To są sporadyczne przypadki i w większości sytuacji takie podejście jest błędem i najlepszy (obiektywnie) wariant powinien być głównym.

Mój „ideał” (zawsze można coś poprawić stąd cudzysłów):

Tutaj wszystko widać bardzo czytelnie, są komentarze słowne, oceny itp.

Jeżeli któryś z czytelników poczuł się urażony z powodu, że nie wrzuciłem całych opracowań to przepraszam. Jednak opracowania, nad którymi często spędzam dziesiątki godzin są dla mnie „w cenie” i nie zamierzam ich „rozrzucać na ulicy” 😉

Kolejna garść porad:

  • pozbądź się zbędnych wariantów (sam musisz stwierdzić jakie są zbędne, ale pamiętaj „ideał jest wtedy, kiedy nic nie można usunąć”, a nie kiedy nic nie można dodać!)
  • dodaj komentarze słowne tam, gdzie uznasz to za konieczne.
  • dodaj oceny pozycji na koniec wariantu oraz oceny ruchów „?”, „!” itp.
  • podziel na kilka plików te warianty, które są mocno rozbudowane i stają się nieczytelne.

Kiedy skończyłeś ten etap, to wreszcie możesz przejść do…

4.Granie treningowych partii on-line

Nauka debiutu jest dosyć żmudnym procesem, ale to chyba jego najciekawsza część! O co chodzi?

Odpalasz jakiś serwis do gry i (mega istotne) – zakładasz tajne konto! Będziesz pokazywał w partiach swoje notatki, często debiuty, których jeszcze nie grałeś, a przeciwnicy nie są głupi. Wygooglanie zawodnika (szczególnie z tytułem – ma podane imię i nazwisko na profilu) nie jest jakimś trudnym zadaniem. Dlatego powinieneś się przed tym chronić i ukrywać partie treningowe. Chyba, że jesteś amatorem, który nie gra w turniejach klasycznych – wtedy możesz odpuścić i grać na swoim, głównym koncie.

I teraz pewnie pojawią się pytania: „Dawid, ale jak ja mam zmusić przeciwnika, żeby mi grał wariant, który chcę przetrenować?”. Oczywiście nie masz takiej siły (chociaż jakąś opcją są turnieje tematyczne, ale są one bardzo mało popularne). Ale istnieją dwa rozwiązania:

Znaleźć sparing-partnera

Musi to być zaufana osoba, na podobnym poziomie umiejętności. Warto się umówić na jakiś stały termin i wtedy np. przez 1h gracie Twoje warianty, a przez 1h warianty kolegi. Myślę, że sprawa jest prosta.

Ćwiczyć cały repertuar

Jadąc na turniej nie wiesz jaki debiut Ci się przyda, więc musisz mieć opracowany cały repertuar. Wtedy problem nie istnieje, bo po prostu grasz partie blitza z losowymi przeciwnikami, a PO partiach sprawdzasz opracowania. Według mnie jest to najlepszy sposób nauki, chociaż to trzeba przetestować. Mi łatwo jest zapamiętać moment, gdzie popełniłem błąd. Ktoś inny może zapamiętywać przez prostą powtórkę (przeklikiwanie całego opracowania).

Pamiętajcie, że ten wpis to są moje doświadczenia. Każda osoba jest inna i powinniście to traktować jako poradę, która podlega modyfikacjom!

5.Powtórka opracowania debiutu

Tutaj nie ma wielkiej filozofii:

  1. gram partię (na 3+0 – w końcu chodzi mi o ilość rozegranych partii, więc nie ma sensu grać dłuższym tempem – chyba, że ktoś chce poćwiczyć jeszcze inne aspekty gry)
  2. odpalam opracowanie danego debiutu
  3. sprawdzam, czy zagrałem poprawnie
  4. robię powtórkę całego opracowania, kiedy okazuje się, że popełniłem błąd
  5. jeżeli przeciwnik zaskoczył mnie ruchem, którego nie miałem w opracowaniu to sprawdzam je z silnikiem i ewentualnie dodaję do opracowania (debiuty szachowe to proces, nie da się opracować wariantu perfekcyjnie – z czasem zawsze będą pojawiały się nowe idee!)

Chessbase (z którego ja korzystam) udostępnia zakładkę „trening”, co po prostu chowa zapis partii. Wtedy przestawiam (strzałkami) ruchy przeciwnika, a zanim przestawię swoje to mówię na głos co bym zagrał. Czyli niejako sam siebie odpytuję. Rozwiniętą wersję tego narzędzia udostępnia chessable (system sam przestawia ruchy oponenta). Ale do mnie ta forma nie trafiła (pewnie to mój problem, ale jakoś wyłączało mi się myślenie i tylko bezmyślnie przeklikiwałem to co mi system pokazywał).

6.Powtórzenie punktów 4-5 „do skutku”

(Aktualnie jestem na tym etapie z moim projektem wprowadzenia Ragozina do repertuaru.)

7.Granie debiutu w partiach turniejowych

Kiedy już jesteś w miarę ograny – kwestia samopoczucia – to przystępujesz do stosowania danego otwarcia w partiach granych tempem klasycznym. W mojej ocenie najlepiej jest zacząć od testowania w partiach ze znacznie niżej notowanymi zawodnikami (jak coś zapomnisz/przekręcisz to i tak najpewniej wywiniesz się siłą gry). Ja popełniłem idiotyczny błąd (wtedy właśnie wprowadziłem tę zasadę) na Cracovii 2016/17:

Zagrałem (po raz pierwszy w partii turniejowej) Kamienną Ścianę trzykrotnie, z wyżej notowanymi rywalami. Zostałem trzykrotnie zmiażdżony (nie czułem jeszcze za dobrze tych pozycji). I tak się zniechęciłem do tego wariantu, że nigdy więcej go nie zagrałem.

Oczywiście każda partia powinna zostać przeanalizowana, sprawdzona z opracowaniem i ponownie – jeżeli przeciwnik zagrał coś, czego w opracowaniu nie masz, sprawdź jak należało zareagować i przemyśl dodanie danego pomysłu do opracowania.

8.Dalsze powtarzanie punktów 4-7

9.Rozszerzenie repertuaru o nowe debiuty szachowe (zgodnie z punktami 1-8)

W pewnym momencie dojdziesz do poziomu, gdzie dany wariant będziesz znał „na wylot”. Plany gry będą dla Ciebie oczywiste, będziesz znał mnóstwo teorii (ruchów z pamięci), a w bazie będzie mnóstwo partii (oby!), w których zmiażdżyłeś swoich przeciwników. Brzmi fajnie?

NIE!

Kubłem zimnej wody była dla mnie partia, którą rozegrał z Martinem Huskiem (2100 Elo) w 2016 roku na turnieju zagranicą. Co się wydarzyło?

Grałem czarnymi i poszedł wariant Maroczego w przyspieszonym smoku. Byłem już wtedy całkiem doświadczonym zawodnikiem w tym debiucie (jak na mój ówczesny poziom gry), więc czułem się pewnie. Po kilkunastu posunięciach miałem 1:35 na zegarze, a przeciwnik od kilku posunięć myślał i zużył na to ponad 20 minut. W pewnym momencie zszedł z głównego wariantu.

Zagrał coś, z czym nigdy się nie spotkałem.

Zrobiłem najgłupszą rzecz, jaką mogłem zrobić – stwierdziłem: „aaa tam, pewnie trzeba pograć tak jak zawsze”. I bez większego namysłu wykonałem „typowe” posunięcie, które forsownie doprowadziło do mojej porażki.

Zapamiętajcie tę lekcję – zbytnia pewność siebie potrafi być zabójcza.

Drugi problemem będzie fakt, że przeciwnicy będą znali Twoje partie i będą się przygotowywali. Oczywiście działa to w dwie strony, Ty też znasz dobrze teorię. Ale potyczki z 400 oczek niżej notowanymi „leszczami”, którzy wykuli jakiś forsownie remisowy wariant do 30-tego ruchu, szybko nauczą Cię, że...

Repertuar trzeba stale rozwijać!

W jaki sposób?

  • dodając nowe warianty w znanym Ci otwarciu (przeciwko Maroczemu mam w repertuarze już 5 różnych ustawień. Tak mnie zmotywowała do nauki ta bolesna lekcja)
  • dodając całkowicie nowe debiuty (zgodnie z checklistą, którą opisałem w tym artykule)

Jak widać…

„Ktoś powiedział, że życie jest za krótkie, żeby grać w szachy, ale to wina życia, nie szachów!”

Tą sentencją zakończę ten artykuł. Mam nadzieję, że się podobało – dajcie znać w komentarzach jakie jest Wasze podejście do debiutów szachowych 🙂

Jeżeli jesteś zainteresowany moją twórczością to na:

Książka „The Complete Ragozin” Matthieu Cornetta ma ogromny plus – da się zostawić ją otwartą i się nie zamyka!

I to jej jedyny plus…

Recenzje książek szachowych: „Mistrzowska Strategia”, IM Witalis Sapis

Od dłuższego czasu zabierałem się do tego tematu. Ostatnio na rynku (głównie anglojęzycznym) pojawia się coraz więcej książek i jak to ujął GM Mateusz Bartel: „Większość nadaje się co najwyżej na makulaturę.”

Niestety muszę się z tym zgodzić: przekłamywanie ocen, pomijanie najważniejszych wariantów, kopiowanie przykładów – te przewinienia zdarzają się nagminnie.

Na wstępie muszę też nadmienić, że będę czepliwy. Przedstawienie recenzji w stylu: „2 pochlebne zdania – kupujcie” nie jest w moim stylu.

Nie będę stosował jakichś skali punktowych, ale skupię się na: jakości przykładów i ich omówienia, strukturze książki (czy daje się czytać, a może nie wygrzebiesz się z wariantów?) oraz jakości druku.

Tę książkę zamówiłem w połowie października 2019 roku – jeżeli chodzi o złożenie zamówienia i doręczenie to wszystko poszło szybko. Niby oczywista sprawa, ale nie raz zdarzało mi się czekać na książki szachowe po kilka tygodni, a w skrajnych przypadkach kilka miesięcy.

Wartość merytoryczna

Celem autora było poszerzenie wiedzy strategicznej czytelnika. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to fakt, że wszystkie przykłady (poza zdaje się jednym) są wzięte z partii autora. Według mnie jest to świetne podejście z wielu powodów:

  • omawiając własne partie autor jest w stanie dokładnie wskazać w jaki sposób doszedł do danych wniosków. A prześledzenie sposobu myślenia pozwala czytelnikowi zaaplikować to we własnych partiach. Co z tego, że będę wiedział coś co Anand zagrał w swojej partii, jeżeli nie będę miał pojęcia jak do tego doszedł, a istnieje minimalne prawdopodobieństwo, że identyczna pozycja zdarzy się w mojej partii?
  • nowe przykłady – właściwie można zażartować (albo nawet stwierdzić?!), że nie ma podręcznika strategii bez przykładu walki skoczka z gońcem (Fischer – Bolbochan 1962). Oglądane ciągle tych samych partii z pewnością nie jest zbyt rozwojowe.

Z rzeczy, które mnie delikatnie niepozytywnie zaskoczyły to bardzo skrócony „Poradnik” – tutaj autor opisał na co szachista powinien zwracać uwagę w czasie rozwiązywania zadań (a później w czasie partii). Z jednej strony rozumiem wszystko (jest to bardzo jasno wyjaśnione), jednak myślę, że przydałoby się parę przykładów zastosowania podanego algorytmu.

Główna część książki to 5 rozdziałów:

  • Osłabienie pozycji przeciwnika
  • Poprawa własnej pozycji
  • Profilaktyka
  • Wymiana
  • Zadania

Pierwsze 4 rozdziały zostały przedstawione w sposób informacyjny – jest pozycja, a zaraz pod nią wyjaśnienie co i dlaczego należałoby zagrać. Natomiast w ostatnim rozdziale są zadania, w których czytelnik musi zastosować zdobytą wcześniej wiedzę.

Osobiście lubię rozwiązywać zadania, dlatego myślę, że lepszym podejściem byłoby podanie jednego przykładu z wyjaśnieniem, a kolejne w formie zadań (oczywiście jeżeli ktoś woli rozwiązywać wszystkie pozycje, to można sobie odpowiedź zakryć kartką – to jest właśnie ten moment gdzie się czepiam. Po prostu nie lubię takiego układu – jestem zwolennikiem rozwiązań na końcu rozdziału/książki.)

Jakość przykładów jest według mnie bardzo dobra, nie udało mi się znaleźć błędów, ale myślę, że wyłapałem parę niedokładności (autor wydawał książkę samodzielnie, więc wiadomo, że poprawki będą w kolejnych wydaniach!).

Przykład:

Przykład 1.30 – rozwiązaniem jest e5-e6, co oczywiście elegancko wygrywa, ale działa też niewymienione Gb7-g2 z wejściem na f1. To jest przykład z rozdziału „niezadaniowego”, ale ja wszystkie diagramy w książkach szachowych traktuję jak zadania, więc mnie to trochę ubodło (bo e6 nie wypatrzyłem 😉 ).

Takie przypadki można policzyć na palcach jednej ręki. Absolutna większość jest fenomenalna w stylu tego – UWAGA SPOILER SUPER ZADANIA:

Czarny gra 1…Ha6, czym pozbywa się najgorszej figury i biały jest „poskładany” – to posunięcie całkowicie przeczy mojej intuicji, więc widać, że nawet szachista na poziomie FMa sporo z tej książki wyciągnie.

Myślę, że warto trochę rozszerzyć komentarze w rozwiązaniach – przykładowo w powyższej pozycji doszedłem (w analizach z uczniami) do pozycji: 1…Ha6 2.H:a6 b:a6 3.e5 c5 4.d:c5 G:c5 5.G:c5 W:c5 6.We1 Wd2 7.Wab1 g5! (z planem Kg7-g6-f5 – całkiem przyjemny „smaczek”).

Co zabawne – nauka nie idzie w las – przykład z transmisji w czasie ONC – LINK

Miłym akcentem jest podanie spisu całych partii – często fajnie jest zobaczyć jak doszło do danej sytuacji oraz jak się to potoczyło dalej. Jakby było one jeszcze wnikliwie przeanalizowane to już byłoby absolutne cudo!

Drugim miłym akcentem był krótki tekst na koniec książki (nieszachowy) – często miałem nieprzyjemne uczucie, kiedy spędziłem z książką długie godziny, zrobiłem ostatni przykład i KONIEC. Zero. Ciemność.

Coś w stylu: „super, że przebrnąłeś przez moje analizy, powodzenia w dalszym treningu!” wiele nie kosztuje 🙂

Wartość estetyczna

Tutaj niestety, ale muszę się przyczepić – wiem (z wpisu autora na FB), że z drukarniami ciężko jest negocjować i każde podwyższenie jakości niebotycznie podnosi cenę.

Czepiam się:

  • okładki – dla mnie książka szachowa to zakup na dziesięciolecia (już teraz sporą część przykładów wykorzystuję w treningu z uczniami, więc książka jest często w użytku). Chętnie dopłaciłbym 20-30zł za twardą okładkę, żeby mieć pewność, że za kilkanaście lat będę mógł z niej dalej swobodnie korzystać
  • papieru?/sposobu szycia, czy klejenia stron? – nie mam pojęcia od czego to zależy, ale irytujące jest jak książka się sama zamyka, jak się ją położy otwartą.

Podsumowanie

Najważniejsze atuty:

  • całkowicie autorski materiał
  • dobrze dobrane przykłady i klarowne wyjaśnienia
  • elegancki wstęp oraz zakończenie
  • „punktowe wyjaśnienia”

Najważniejsze minusy:

  • kilka niedokładności, pominiętych rozgałęzień
  • oszczędny druk
  • „punktowe wyjaśnienia”

Punktowe wyjaśnienia” – to może być plusem i minusem. Z jednej strony fajnie, że autor w każdej pozycji wyjaśnia jedną, najważniejszą ideę, ale dla mnie przydałoby się lekkie rozwinięcie analiz (tym bardziej, że pozycje są niezwykle ciekawe!).

Ogólnie polecam zakup, według mnie cena jest bezsensownie niska (50zł to godzina treningu z przeciętnym instruktorem, a książka to „zabawa” na kilka-kilkanaście godzin i ogromny plus dla strategicznego zrozumienia szachów danego zawodnika).

Na miejscu autora dorzuciłbym lepszą jakość druku i sprzedawał tę publikację w okolicach 120-150zł 😉

Książkę można zakupić tylko od autora (50zł+przesyłka) – kontakt przez facebooka, bądź mailowo (witaliss@wp.pl ).

(Tak dla pewności – artykuł robiony całkowicie niezależnie, zapytałem jedynie autora, czy zgadza się, żebym podał jego dane kontaktowe we wpisie.)

« Older posts

© 2024 Dawid szachuje

Theme by Anders NorenUp ↑